Strachy na Lachy – Piła Tango
Budzisz się razem ze słońcem. Pierwszy. Jest jakoś przed piątą.
Spoglądasz na dziewczynę, która wciąż leży obok – na szczęście. Gdzieś w szale poprzedniego dnia zgubiła szpilki, więc w końcu widzisz, jaka jest niewielka. Leży obok ciebie nago, zasłaniając się satynową pościelą. Delikatnym ruchem odgarniasz jej jasne włosy, opadające na twarz, bo chcesz się uważniej przyjrzeć. Kiedy już czujesz ciepło jej skóry, nie możesz się oprzeć. Dotykasz opuszkami palców linii szczęki, łabędziej szyi, potem ramienia. Przestajesz. Jest jeszcze wcześnie, nie chcesz jej obudzić.
Wzdycha przez sen, a ty zamierasz na sekundę, by potem uśmiechnąć się do siebie łobuzersko, przypominając sobie noc i jej głęboki szept, gdy wymawiała twoje imię. Zamykasz oczy, przełykasz ślinę. Spałeś niewiele, ale nie czujesz się zmęczony, właściwie to czujesz się pobudzony jak nigdy. Wstajesz, znajdujesz swoje bokserki pod drzwiami, zakładasz je i idziesz do kuchni. Po drodze mijasz jej sukienkę, zatrzymujesz się na chwilę, bierzesz ją w dłonie i zabierasz ze sobą. W kuchni składasz ją i zostawiasz na blacie. Bardziej z przyzwyczajenia niż z chęci robisz sobie kawę i siadasz na stole, obserwując drzwi.
Nie pozwolisz jej się wymknąć, nie ma mowy.
Budzi się dwie godziny później. Przez chwilę jest kompletnie zamroczona, ale jest to inny rodzaj zamroczenia, niż zdarzał się jej dotychczas. Wczoraj nie piła, lecz była wszystkiego całkowicie świadoma. Dzisiaj nie może więc zamknąć się w kopule, odizolować od ludzi i wszystko zrzucić na kac. O, nie.
Niepewnie otwiera oczy i rozgląda się. W łóżku leży sama, naga, a jego nie ma obok. Nie zastanawia się długo, wstaje, nie szuka swoich ubrań - miała ich tutaj raczej niewiele, po za tym, on i tak widział ją już nago. Uśmiecha się lubieżnie. Tak, poznał jej ciało wystarczająco dobrze. Wychodzi z sypialni i wtedy nie ma już odwrotu. Szuka go. Karci się jeszcze po drodze, że nawet nie zerknęła w lustro, dłońmi próbuje choć trochę przygładzić włosy.
Kiedy wchodzi do kuchni, uważnie patrzysz, jak na chwilę zamiera. Od razu spogląda ci w oczy i po prostu stoi i patrzy. O co może jej chodzić? Czeka na twoją reakcję.
- Szukasz sukienki? – pytasz.
Kręci przecząco głową.
Uśmiechasz się – nie możesz się powstrzymać. Jesteś zadowolony. Czyżby ona też miała zamiar dzisiaj nie uciekać?
- Dzień dobry – mówisz w końcu.
Rozluźnia się, posyła ci uśmiech i idzie w twoją stronę. Zatrzymuje się przed tobą, zabiera kubek z kawą z twoich dłoni i przykłada do ust.
- Zimna – ostrzegasz ją, ale jej to chyba nie przeszkadza. Ty nie lubisz zimnej kawy, ona nie narzeka.
Potem odkłada kubek gdzieś za ciebie i wsuwa się w twoje ramiona, na powitanie całując cię w obojczyk. Przyciągasz ją do siebie i trwacie tak przez chwilę.
- Przepraszam – mruczysz jej we włosy – Nawet nie wiem, jak się nazywasz… - znowu próbujesz, może dzisiaj ci się uda, Hummels.
Podnosi głowę, by spojrzeć ci w twarz.
- Już ci mówiłam – kręci z rozbawieniem głową. Dłońmi błądzi po twoim torsie, co skutecznie cię rozprasza - Jestem Kopciuszkiem. A ty, Matts, będziesz od dzisiaj moim Księciem.
***
nieistniejmy, proszę. tak mi smutno, tak mi źle.