(9) - Nieodwracalnie

Iron Maiden – When the Wild Wind Blows
Czuję jej drobne ciało tuż przy moim. Jej piersi naciskające na mój tors, jej biodra tak blisko moich, jej zimne dłonie na moich ramionach. Nie umiem się powstrzymać. Zatracam się w niej. Gubię się. Tak bardzo jej pragnę. Tutaj, teraz, właśnie w tej chwili. Chcę, żeby była ze mną. Ciągnę jej bluzkę w górę, wkładam dłonie pod materiał i dotykam nagiej skóry na brzuchu. Jest ciepła, gładka, podoba mi się to. Zmierzam dłońmi wyżej, dotykając ją tylko opuszkami. Jest taka drobna, taka delikatna – nie chcę jej zranić, nie chcę jej zrobić krzywdy. Tylko szczęście. Radość i szczęście.
Jest tylko jeden problem – to zwykły sen.
@
I znowu tutaj jesteśmy, Mats. Wróciliśmy do początku naszej historii.
Jesteś sam, bo Angel jest gdzieś daleko, daleko stąd. Jak najdalej od ciebie.
Zastanawiasz się czy płacze? Czy tęskni?
Chyba nie. Inaczej by wróciła, prawda?
A ty? Tęsknisz? Płaczesz?
Narkoman na głodzie nie płacze. On cierpi. Żywo i boleśnie.
Tak właśnie jest, Mats – cierpisz na własne życzenie. Bo chciałeś mieć normalny związek z dziewczyną, której daleko do normalności. Bo czułeś potrzebę stworzenia czegoś większego, piękniejszego i bardziej epickiego niż wspólny seks na wysokim poziomie. Chciałeś mieć to mistyczne coś, o którym wszyscy mówią i próbowałeś ją zmienić. Chciałeś mieć coś i gdy byleś już blisko, zawładnęła tobą zwykła zazdrość. Później złość. Powiedziałeś kilka słów za dużo. Pierwszych, jakie wpadły ci do głowy.
Nazwałeś ją dziwką.
Ale nie martw się, Mats. Jeśli naprawdę ją kochałeś, będziesz zadowolony. Bo Angel będzie się miała dużo lepiej.
Z kimś innym.
Bez ciebie.
Tak kończą ludzie, którzy odbierają wolność Aniołom.





THE END
kurtyna opada.
dziękuję.

egzystuję jeszcze tutaj:

a tutaj dopiero będę:


(8) - Niewykonalnie

Bajm – Myśli i Słowa

Może to był błąd, Hummels? Może jednak nie do końca przemyślałeś tą decyzję? Może tak naprawdę nie miałeś zamiaru dzielić się swoim prywatnym Aniołem ze światem? Może to twój Anioł nie był jeszcze na to gotowy? Chyba nie potrafił dostosować się do sytuacji we właściwy sposób.
Albo to ty nie potrafiłeś zaakceptować sposobu, jaki jej wydawał się właściwy.
Impreza odbywała się w hotelu, który z tej okazji został przyozdobiony w żółto – czarne dekoracje. Bolała cię od tego głowa.
Klub wynajął ochroniarzy, didżeja, kelnerów, cały ten catering i porządnych barmanów, którzy serwowali ekstremalnie mocne drinki. Bardzo dobrze.
Byli tutaj wszyscy twoi kumple i ich żony, narzeczone, partnerki, dziewczyny, znajome.
A ty byłeś z kochanką. Bo przecież Angel… Angel była dla ciebie ciałem. Nie posiadałeś jej duchem. Nie mówiłeś o niej „Misiaku”, „Myszko”, „Skarbie”, broń Boże „Kochanie”. To była po prostu Angel, z którą witałeś się namiętnym aktem i tak samo życzyłeś jej dobrej nocy.
Seksem. Bo seks był tym, co was łączyło.
Właśnie dlatego, Matty, nie powinno ci zależeć – nie powinieneś się przejmować, że dziewczyna tak uroczo uśmiecha się do Reusa, że mruga do Gotze i ze bezkarnie flirtuje z każdym innym. Nie powinien cię ruszać fakt, że bezkarnie pozwala się obmacywać w czasie tańca albo że nie odmawia, gdy ktoś inny – nie ty – proponuje jej drinki. Nie powinno cię także ruszać to, że usłyszała już ponad dwadzieścia razy – nie od ciebie – jak pięknie wygląda.
Rzeczywiście, w srebrnej, przylegającej do ciała, krótkiej sukience z dekoltem, w czarnych szpilkach i włosach, które jakoś magicznie poskręcały się w loki, wyglądała nieziemsko. Dlaczego więc jej o tym nie powiedziałeś, Mats?
Ty wolałeś się irytować, że wszyscy tak lekko pozwalają sobie z twoją kobietą.
Wolałeś zgrywać zazdrosnego kochanka i puszczać jej spojrzenia pełne lodu, złości i niechęci, jakby fakt, że dobrze się bawi, całkowicie cię brzydził. I niby dlaczego? Bo bawi się bez ciebie?
- Jak możesz mi to robić? – pytałeś ponuro, gdy już zaciągnąłeś ją do domu. Tak, zaciągnąłeś to bardzo dobrze użyty czasownik – nie pozwoliłeś jej dalej się bawić, bo byłeś zbyt wkurzony i siłą zabrałeś ją do siebie. Jak prawdziwy zazdrosny kochanek.
Angel patrzyła na ciebie, marszcząc brwi i krzyżując ramiona na piersiach, co tylko uwydatniało jej odważny dekolt. 
- Nie rozumiem o co ci chodzi – stwierdziła, kręcąc z politowaniem głową i patrząc na ciebie, jakbyś był dzieciakiem, który niewiele jeszcze wie o życiu.
Sam nie wiedziałeś, dlaczego tak bardzo irytowała cię krótkość jej sukienki, skoro sam ją wybierałeś.
- Zachowujesz się jak dziwka – najlepszą obroną od zawsze był atak.
Zaniemówiła i spojrzała na ciebie wielkimi oczami. Dobra, przegiąłeś, może nie powinieneś używać tak ostrych słów, ale przecież nie skłamałeś. Tak, wydedukowałeś to już na imprezie – łączył was tylko seks i ty za ten seks płaciłeś. Właściwie to wydałeś już za dużo, nawet jak na  luksusową prostytutkę. Naiwną prostytutkę, która podrywała dzisiaj twoich kumpli. Ale czego właściwie się po niej spodziewałeś?
To zwykła dziwka.
- Wynoś się stąd. 
Wychodzi. 



Mats, jesteś ostatnią szują.
ta piosenka u góry to wpływy mojej mamy. <3
świat jest zły .

(7) - Nieprzewidywalnie

Robert Gwaliński – O sobie samym

Nigdy nie paliłeś. Nigdy nie miałeś problemów z alkoholem. Nigdy nie musiałeś leczyć się na coś psychicznego. Nigdy jeszcze nie była ci potrzebna pomoc specjalisty.
A teraz tak szybko się uzależniłeś.
Każdy twój dzień wygląda tak samo. Budzisz się nagi, tuż przy niej, całujesz ją, kochasz się z nią i cieszysz się z wzajemnej bliskości. Potem musisz wstać, ogarnąć się i ruszyć na trening. Robisz to z nową energią. Bardziej się starasz, bo chociaż nie przesypiasz w spokoju nocy, czujesz jakąś wewnętrzną energię – nie masz wątpliwości, że to ona ci ją wysyła. Potem wracasz. Po południu. Ona czeka na ciebie, ubrana najpiękniej jak tylko można, umalowana i szczęśliwa. Ustąpiłeś i dałeś jej kartę kredytową. Nie miała ze sobą nic, a teraz powoli jej ubrania nie mieszczą się w szafie. Nie przeszkadza ci to, masz pieniądze, a ona jest zadowolona. I jest przy tobie.
Wychodzicie. Teraz ty decydujesz. Zabierasz ją na miasto i kręcicie się właściwie bez celu, rozmawiając. Rzadko kiedy rozmawiacie bezpośrednio o sobie. Opieracie się na faktach, które jakoś same pojawiają się w rozmowie, większość próbujecie sami wywnioskować.
- O, plakat „Zakochanych w Rzymie”.
- Lubię filmy Woddy’ego Alena. Pewnie będzie dobry. Chociaż zazwyczaj są ckliwe i romantyczne. To bardzo niemęskie.
- Lubię Woddy’ego za współpracę z Marylin. Za wystąpienie w „Jak poślubić milionera”. To dobry film.
- Pasuje do ciebie. Inspirowałaś się tym?
- Możliwe.
- Nasz związek jest oparty na podobnej zasadzie?
- Jakiej?
- Pieniądzach? Przyznaj się.
- O co ci chodzi? Przecież mnie masz.
- Mam. Na tym właśnie mi zależało.
Czasem zabierasz ją na kolację, do kina albo chodzisz z nią na zakupy. Lubisz patrzeć, jak cieszy się, przymierzając buty. Nie sadziłeś, że ta czynność może dawać tyle przyjemności.
Nie pochwaliłeś się nią przyjaciołom. Dlaczego? Hmm, sam nie wiesz. Chyba bałeś się ją wypuścić, by przypadkiem nie odeszła. To prawda, Mats? Kierował tobą strach? Przecież zawsze byłeś wojownikiem. Walczyłeś. Gdzie się podział twój duch? Twoja siła? Pozwolisz, żeby władał tobą niepokój?
Nie. I właśnie dlatego zabierzesz ją na tą głupią imprezę klubu.


----
wiecie co? powoli zbliżamy się do końca . 

(6) - Nienormalnie

Grabaż i Strachy na Lachy – BTW (mamy tylko siebie)

- W końcu mogę ci zdradzić moje imię, Książe – szepcze, wtulając się bardziej w twoje ramiona – Zasłużyłeś sobie na to.
- Tak? – pytasz, dotkliwie odczuwając dotyk jej ciepłych ust na twojej szyi.
- Mhm – mruczy, a ty drżysz od tego słodkiego dźwięku. Dłońmi błądzisz po jej skórze – po ramionach, po nagich plecach, by w końcu zatrzymać się na biodrach i delikatnie wbić w nie paznokcie. Syczy ci do ucha, a to tylko bardziej cię nakręca.
– Na imię mi Angel – szepcze, a ty wariujesz przez słodycz jej głosu.
- Angel – powtarzasz i tym razem to ona drży, otulona słodkim wyobrażeniem własnych myśli – Moja Angel – jesteś zachłanny, jesteś zaborczy i na pewno będziesz bardzo zazdrosny. Mówisz jej o tym, a ona uśmiecha się tylko, odsuwa się od ciebie, co przyjmujesz niemal jękiem zawodu. Angel cofa się o kilka kroków, a potem staje prosto i wciąż patrząc ci w oczy, zapewnia głośno:
- Jestem cała twoja.
Potem ucieka do pokoju, zostawiając cię w całkowitej seksualnej frustracji i wraca dopiero, gdy kończysz przygotowywać dla was śniadanie. Nie postarałeś się jak na księcia – kanapki to nie śniadanie godne księżniczki, ale to wszystko wina tej właśnie księżniczki. Gdyby nie mieszała w twojej głowie, mógłbyś jeść i żyć normalnie i prawdopodobnie miał byś w lodówce coś bardziej wykwintnego niż rzodkiewka i żółty ser. Ale ona ci tego nie wypomina – ty sam się tym gryziesz.
Jest ubrana w twoją czarną bokserkę, która sięga jej do połowy uda oraz odsłania dekolt i plecy. Jej jasna skóra i jasne włosy ślicznie kontrastują z ciemnym materiałem. Nie zajmuje miejsca przy stole, staje obok ciebie i już po chwili siada na blacie, patrząc, jak układasz jedzenie na talerzu. Szybko lokalizuje, skąd dobiega słodki zapach świeżej kawy, pochyla się i zabiera twoją filiżankę. Dobrze, niech jej będzie. Patrzysz, jak pije.
- Nie masz swoich ubrań? – pytasz. Nie chcesz być niemiły, twoje słowa nie są przepełnione sarkazmem, a czystą troską i zainteresowaniem, niemal dziecięcą ciekawością.
Odsuwa filiżankę, oblizuje wargi i uśmiecha się, kręcąc głową.
Unosisz brew.
- Nic? – dziwisz się, a ona potwierdza.
Mimowolnie zerkasz na czerwony materiał, który starannie złożony leży na lewo od was. Jezu, przecież wczoraj przyszła tylko w tej sukience, która… hmm… chyba bardzo ucierpiała po wczorajszych wrażeniach…
- Na co liczysz?
Angel macha beztrosko nogami, jak mała dziewczynka, a tobie aż zapiera dech, taka jest piękna, gdy jest szczęśliwa.
- Na co liczysz? – pytasz ją ponownie.
Unosi głowę i odrzuca włosy. Wyzywająco patrzy w twoje oczy. Czas na zabawę.
- Na twoją kartę kredytową – odpowiada pewnie.
Matko, Hummels, w jaki związek ty się wpakowałeś?

(5) – Nierealnie

Christina Aguilera – Your Body

- Nie rozumiem – przyznajesz, czujesz się kompletnie zagubiony w jej chytrych planach. Przyglądasz się tylko jej twarzy. Ma takie śliczne, jasnoniebieskie oczy. Jak anioł. Nie pasują do jej osobowości i seksapilu diablicy.
- Nie musisz, kochany – uśmiecha się - Zdaj się na mnie.
- To znaczy, że… zostajesz? – chcesz się upewnić. W jednej chwili, wczoraj wieczorem nie miałeś nic, a teraz nagle wszystko naraz wbiega radośnie do twojego życia i oznajmia ci, że:
- Zostaję.
Zamierasz. Nie wiesz, co masz zrobić z tym słodkim, gorącym ciałem w twoich dłoniach. Patrzysz na nią jak na wybawienie. Jak na prezent od losu. To ona, twoja tajemnicza, mała blondyneczka, która miesza ci głowie od tak długiego czasu. Nie możesz uwierzyć, chcesz wiedzieć więcej:
- Tak po prostu?
- Tak – potwierdza, zaglądając ci w oczy. Czy jest niepewna? Nie, zdecydowanie nie. Przyszła tutaj w konkretnym celu i postanowiła sobie, że będzie odważna. Nawet jeśli to mają być tylko pozory.
- Nie wierzę ci – mówisz w końcu.
Oto ona, stoi przed tobą naga, bezbronna i taka piękna, że aż cię to boli. I dodatkowo podnieca. Gdyby tego było mało, jeszcze ma czelność bawić się tym. O tak, świetnie się bawi. Widzisz to w jej oczach.
- Uwierz mi, mój książę – szepcze i całuje cię krótko – Wiem o tobie wszystko i wykorzystam to – sam nie wiesz, czy masz się bać… - Potrzebuję cię. Możesz być moim wybawieniem.
Unosisz brew, bo w twoim otępiałym móżdżku nareszcie zaczyna się coś układać.
-  Chcesz mnie wykorzystać?
Jesteś osobą publiczną Mats, jesteś piłkarzem, który cholernie dużo zarabia, ma rzesze fanów i powinien wiedzieć, kiedy proponowany mu układ na kilometr wydaje się podejrzany.
- Tak – odpowiada śmiało i bada twoją reakcję.
Powinieneś być silną osobą, Mats. Powinieneś umieć sobie poradzić z tym, cokolwiek to jest - czyste pożądanie, bo przecież nic więcej, prawda?
- Będę twoim źródłem utrzymania? – mrugasz.
- Tak jakby – przyznaje.
Jezu, jaka ona jest zła. Jaka jest podstępna, okropna, chytra, szczwana i bezwstydna. Jak ona może robić ci coś takiego? Jak może tu przychodzić, kusić cię i żądać, byś był jej niewyczerpującym się bankiem pełnym złota. Jak może oczekiwać od ciebie, że pozwolisz jej tutaj zostać tylko dlatego, że jest naprawdę piękna, a seks jest więcej niż dobry? Przecież… ten związek… to coś, co próbujecie teraz stworzyć… To jest jak prostytucja. Jak, kurwa, luksusowa prostytucja. Co ona sobie wyobraża? Jak ona to widzi? Jak ty to widzisz?! Jak ty masz się teraz czuć?!

Czujesz się kompletnie zagubiony, kochany, bo się na to zgadzasz.

01 - mój słodki Lupin
02 - mój przyszły Wojtek
03 - moja nierozgarnięta Spała
04 - mój zdenerwowany Andrzej
05 - mój zagubiony Łukasz 
06 - mój drogi Dante

(4) – Niezaprzeczalnie

Strachy na Lachy – Piła Tango

Budzisz się razem ze słońcem. Pierwszy. Jest jakoś przed piątą.
Spoglądasz na dziewczynę, która wciąż leży obok – na szczęście. Gdzieś w szale poprzedniego dnia zgubiła szpilki, więc w końcu widzisz, jaka jest niewielka. Leży obok ciebie nago, zasłaniając się satynową pościelą. Delikatnym ruchem odgarniasz jej jasne włosy, opadające na twarz, bo chcesz się uważniej przyjrzeć. Kiedy już czujesz ciepło jej skóry, nie możesz się oprzeć. Dotykasz opuszkami palców linii szczęki, łabędziej szyi, potem ramienia. Przestajesz. Jest jeszcze wcześnie, nie chcesz jej obudzić.
Wzdycha przez sen, a ty zamierasz na sekundę, by potem uśmiechnąć się do siebie łobuzersko, przypominając sobie noc i jej głęboki szept, gdy wymawiała twoje imię. Zamykasz oczy, przełykasz ślinę. Spałeś niewiele, ale nie czujesz się zmęczony, właściwie to czujesz się pobudzony jak nigdy. Wstajesz, znajdujesz swoje bokserki pod drzwiami, zakładasz je i idziesz do kuchni. Po drodze mijasz jej sukienkę, zatrzymujesz się na chwilę, bierzesz ją w dłonie i zabierasz ze sobą. W kuchni składasz ją i zostawiasz na blacie. Bardziej z przyzwyczajenia niż z chęci robisz sobie kawę i siadasz na stole, obserwując drzwi.
Nie pozwolisz jej się wymknąć, nie ma mowy.
Budzi się dwie godziny później. Przez chwilę jest kompletnie zamroczona, ale jest to inny rodzaj zamroczenia, niż zdarzał się jej dotychczas. Wczoraj nie piła, lecz była wszystkiego całkowicie świadoma. Dzisiaj nie może więc zamknąć się w kopule, odizolować od ludzi i wszystko zrzucić na kac. O, nie.
Niepewnie otwiera oczy i rozgląda się. W łóżku leży sama, naga, a jego nie ma obok. Nie zastanawia się długo, wstaje, nie szuka swoich ubrań - miała ich tutaj raczej niewiele, po za tym, on i tak widział ją już nago. Uśmiecha się lubieżnie. Tak, poznał jej ciało wystarczająco dobrze. Wychodzi z sypialni i wtedy nie ma już odwrotu. Szuka go. Karci się jeszcze po drodze, że nawet nie zerknęła w lustro, dłońmi próbuje choć trochę przygładzić włosy.
Kiedy wchodzi do kuchni, uważnie patrzysz, jak na chwilę zamiera. Od razu spogląda ci w oczy i po prostu stoi i patrzy. O co może jej chodzić? Czeka na twoją reakcję.
- Szukasz sukienki? – pytasz.
Kręci przecząco głową.
Uśmiechasz się – nie możesz się powstrzymać. Jesteś zadowolony. Czyżby ona też miała zamiar dzisiaj nie uciekać?
- Dzień dobry – mówisz w końcu.
Rozluźnia się, posyła ci uśmiech i idzie w twoją stronę. Zatrzymuje się przed tobą, zabiera kubek z kawą z twoich dłoni i przykłada do ust.
- Zimna – ostrzegasz ją, ale jej to chyba nie przeszkadza. Ty nie lubisz zimnej kawy, ona nie narzeka.
Potem odkłada kubek gdzieś za ciebie i wsuwa się w twoje ramiona, na powitanie całując cię w obojczyk. Przyciągasz ją do siebie i trwacie tak przez chwilę.
- Przepraszam – mruczysz jej we włosy – Nawet nie wiem, jak się nazywasz… - znowu próbujesz, może dzisiaj ci się uda, Hummels.
Podnosi głowę, by spojrzeć ci w twarz.
- Już ci mówiłam – kręci z rozbawieniem głową. Dłońmi błądzi po twoim torsie, co skutecznie cię rozprasza - Jestem Kopciuszkiem. A ty, Matts, będziesz od dzisiaj moim Księciem.

***
nieistniejmy, proszę. tak mi smutno, tak mi źle.


(3) – Nieprzyzwoicie

Mans Zelmerlow – Brother Oh Brother

  Uśmiecha się do ciebie, stojąc w progu, a ty patrzysz na nią, jak zaczarowany.
- Cześć, Matty – wita cię.
Jest ubrana w czerwoną sukienkę, która tak diabelsko pięknie opina jej zgrabną, niewielką sylwetkę. Możesz sobie tylko wyobrażać, co kryje się pod nią, ale już ci się to podoba. Jej jasne włosy są upięte wysoko, ale pojedyncze kosmyki i tak wydostają się na wolność i dodają niemożliwego do opisania wdzięku jej twarzy. Oczy podkreśliła jakimś magicznym kosmetykiem, którego nazwy nawet nie znasz, ale który sprawia, że wyglądają na jeszcze bardziej niebezpieczne. Kocie, tajemnicze, nieprzyzwoicie pociągające. Usta wykrzywia w ironicznym uśmiechu. Nosi szpilki. O Boże, jest w szpilkach i mimo to jest niższa od ciebie.
Trzymaj się, stary, nie możesz tak łatwo stracić głowy!
Ale prawda jest taka, że gdy tylko ona wchodzi do twojego mieszkania, całkowicie się gubisz. Przegrałeś. Dopadła cię. Masz tylko nadzieję, że porażka nie będzie bardzo bolesna.
Nie wiesz, skąd zna twoje imię, ale irytuje cię fakt, że ty wciąż nie znasz jej. Kiedy próbujesz ją o to zapytać, przerywa ci:
- Ładnie tu mieszkasz.
Nie wiesz, co masz zrobić, kiedy tak chodzi po twoim całkiem sporym mieszkaniu i rozgląda się, jakby była twoją przyjaciółką, która - ot tak sobie  - wpadła na kawę. Jakby bywała tu codziennie i robiła to od zawsze. Jakby od zawsze była w twoim życiu.
Tak naprawdę jest dziewczyną, przez którą od półtora roku nie możesz normalnie funkcjonować.
I teraz nagle jest tutaj, a ty drżysz, bo nie potrafisz się już opanować. Poprawka – ty nie chcesz się opanowywać. Czekałeś na to od waszego ostatniego spotkania. Czekałeś na to od zawsze. Podchodzisz do niej pewnie. Milknie, już nie wygłasza zbędnych uwag na temat twoich mebli i koloru ścian. Wyczuwa, o co ci chodzi.
 Porywasz ją w ramiona i zamykasz jej usta zachłannym pocałunkiem. Starasz się przekazać jej jak bardzo zdesperowany i zły jesteś. Zły, bo ona najzwyczajniej w świecie się tobą bawi. Nie przywykłeś do tego, by ktoś z ciebie drwił. Nie pozwolisz jej już na to.
Szukasz palcami zapięcia jej sukienki. Byłoby ci łatwiej, gdybyś spojrzał chociaż na chwilę, ale nie możesz oderwać się od jej ust - do bólu słodkich, kuszących. W końcu to ona przerywa i pomaga ci. Czerwony materiał spływa po jej ramionach, piersiach, udach, ostatecznie leży na podłodze. Pod spodem jest naga. Była świadoma, po co tu przychodzi. Przygotowała się. Podziwiasz jej ciało tylko przez sekundę, bo potem łapczywie łapiesz ją w talii i przyciągasz do siebie. Czujesz ją przy sobie. Jej ciepło. Jej pragnienie. Unosisz dłoń i uwalniasz jej włosy. Kaskadą spadają na plecy. Wtulasz się w nie i upajasz jej zapachem. Mógłbyś umrzeć w tym miejscu. Tak jest ci dobrze.
Kładziesz dłonie na jej pośladkach, unosisz ją, a ona obejmuje cię nogami, ręce kładąc na twoich ramionach. Przysuwasz ją do ściany, bo czujesz, że nie jesteś w stanie długo jej tak utrzymać. Wciąż drżysz, cały drżysz z niecierpliwości. W końcu ona przejmuje inicjatywę – rozpina twoją koszulę i delektuje się momentem, gdy zdejmujesz ją i rzucasz w kąt. Patrzy na grę twoich mięśni i bardzo jej się to podoba. Sięga do zapięcia twoich spodni. Wystarczy jej chwila i jesteś już przy niej, w niej. Całujesz ją, tłumiąc jęki. Nie bawicie się w zbędne przedłużanie. Nie tego teraz chcecie. Nawet nie próbujecie się powstrzymać. Na to jeszcze będzie czas. Sporo czasu.
Bo tym razem nie pozwolisz jej odejść. 

















nie wiem, skąd się to wzięło. ale jest, istnieje, enyoj...

(2) Niespodziewanie


Karolina Kozak – Miłość na wybiegu

Codziennie marzyła o tym, by być kimś innym. Chciałaby mieć możliwość zobaczenia w życiu czegoś więcej niż to nudne miasto, nudne osiedle i nudne, puste mieszkanie. Wiele razy śniła o tym, że jest gdziekolwiek – gdziekolwiek, byle nie tu. W snach oglądała zachody kalifornijskiego słońca, piła herbatę na targu w Ammanie, widziała wartki strumień rzeki Senegal, puszczała fajerwerki w Bangladeszu, spoglądała na niebo pod Kioto, podziwiała malowidła na suficie Kaplicy Sykstyńskiej, była na karnawale w Rio i odpoczywała w Kawiarni Puszkina gdzieś w... Gdzieś w świecie idealnym.
Była tylko małą gwiazdką na ziemi, która tak bardzo chciałaby znaleźć swe miejsce na niebie.
Tylko promykiem słońca, który chciałby być wolny.
Tylko ziarenkiem piasku na pustyni. Jednym z wielu.
Tylko pojedynczym piórem, które mogło napisać jeszcze wiele historii.
A ty chciałeś je przeczytać. Zadziwiające, jak bardzo wpłynęła na twoją psychikę. Jak głęboko wtargnęła w twoją głowę i jak szybko znalazła sobie tam miejsce. Nie potrafiłeś normalnie trenować, nie potrafiłeś normalnie myśleć, nie mogłeś jeść, pić, spać, nie mogłeś rozmawiać, bo nie potrafiłeś się skupić. Istniała tylko ona.
Dla ciebie była zagadką.
Nie lubiłeś tajemnic.
Dlaczego potrafiłeś rozszyfrować każdego, ale nie ją?
Chciałeś poznać jej sekret, ale ona zniknęła. Nigdy więcej nie przyszła do baru, nigdy więcej nie stanęła ci na drodze. Nigdy więcej nie wyszła z twojej głowy.
I tak było przez pierwszy rok.
@
Spotkaliście się następnego lata.
Niewiele się zmieniła.
Wciąż pozostała nieszczęśliwym Kopciuszkiem.
Też cię rozpoznała.
Pamiętała cię jako „tego gościa z baru”. Dobre i to.
Spędziliście razem noc, a rano zniknęła.
Teraz już wiesz, że zawsze znikała, gdy czegoś się bała. To była jej taktyka, tak radziła sobie z problemami.
Tym razem nie spotkałeś jej przez sześć miesięcy.
 A potem ona nagle zapukała do drzwi twojego mieszkania.


***
" (...) głuche ściany, głuche pelikany, głuche głośniki, głuche nadajniki (...)"
klaszcz, mały, klaszcz! 
ostatnio Messi jarał się wpisem, teraz jara się Benji. mam nadzieję, że wy też... ; >
adzisiajChelsea<3
istnieje zakładka INFORMUJĘ, więc zapraszam . 

jeszcze prywata: ZACZYNAMY COŚ NOWEGO . ----> TU.

(1) Nieparzyście – Ona


3Oh!3 – Don’t Trust Me

Czarna sukienka, wysokie szpilki, utapirowane włosy, szminka, jaskrawa torebka, zniszczony lakier do paznokci. Siedzi przy barze i szuka swojej ofiary. Rozgląda się, posyłając swoje typowe spojrzenie. Tajemnicze, kokieteryjne, seksowne. Liczy, że dzisiaj coś znajdzie.
śmiech
Przecież zawsze coś – kogoś – znajduje. Jest zawodowcem w tej branży. W branży, która właściwie nie ma nazwy, a jest środowiskiem pracy dla tak wielu. Dla ciebie też.
oklaski
Pije drinka. To nie jest jakiś tam cosmo, tym bardziej nie jest to wino. Czystą wódką gardzi. Piwem się brzydzi. To Krwawa Mery. Och, tak.
kurtyna w górę
Bardzo chciałaby coś dzisiaj poczuć.
Tak desperacko chciałaby kochać. Czytasz to z jej twarzy – „między wierszami”. To oczywiste, że gdybyś zapytał, tylko by zaprzeczyła. Ale ty to wiesz, bo umiesz obserwować ludzi, umiesz czytać z nich jak z książki. A ją obserwujesz już od dłuższego czasu – wiesz już wszystko. Przebrnąłeś właśnie przez wszystkie rozdziały jej życia, zbliżasz się do epilogu.
ale my dopiero zaczynamy spektakl
Właśnie tak się poznaliście – w barze. Czułeś, że coś ci umyka, że czegoś nie dostrzegasz, więc przysiadłeś się do niej. Postawiłeś jej drinka, którego nie wypiła, bo się jej nie spodobałeś. Zadziwiające. Zwykle podobałeś się kobietom. Przekonałeś się wtedy, jaka jest zabawna, inteligentna i wredna. Zdradziła ci, że kiedyś chciała zostać chirurgiem. No tak, najlepsze znajomości zaczyna się od pogawędek o medycynie, szpitalach i ogólnej atmosferze Służby Zdrowia.
Rozbawiło cię to, że nie chciała ci podać swojego prawdziwego imienia.
- Możesz mnie nazywać Kopciuszkiem – śmiała się z ciebie, a ty jej na to pozwalałeś. Pozwalałeś jej mówić, słuchałeś, o sobie powiedziałeś niewiele. Pasował ci fakt, że cię nie zna. Zazwyczaj cię znały. Czyhały na ciebie, zarzucały szpony na twoją szyję, a potem cię dusiły. Bestie. Potwory. Kobiety.
Ta wydawała ci się zupełnie inna.
Racja. Nie wiedziałeś przecież o tym, że to jej jedyna czarna sukienka, że szpilki są pożyczone, a torebkę ukradła, bo niewielką rzecz łatwo wynieść. Szminkę miała tylko jedną – zakup na lata. A na lakier do paznokci jakoś ostatnio nie było jej stać.
To smutne.
Ale mimo wszystko, była prawdziwym Kopciuszkiem. Tylko jeszcze nie znalazła swojego księcia.
Ty miałeś nim być.
Ale o tym przekonałeś się później…



***
Wrzucam wam alternatywny prolog, zupełnie inny niż był tutaj. Właściwie nie wiem, dlaczego tak się stało - szkrobłam tutaj wstęp, a wszyscy wzięli go za prolog... To się dostosowałam. W każdym bądź razie TU macie ten "oficjalny". :)

Szczerze mówiąc, tak - to będzie do końca takie zawiłe i małologiczne. Bo cała ta historia jest małologiczna. 
Messiemu się podoba . XD

Jeśli czytaliście już coś mojego, myślę, że dacie radę. Jeśli nie, to zapraszam.
W końcu nie otaczam się pospólstwem. ; d  


kocham was, kocham Matsa, kocham siatkówkę, kocham siebie. <3 

beginning.

On miał na imię Mats, a ona była prawdziwą księżniczką.
On miał wszystko, co chciał, a ona miała tylko marzenia.
On zauważył ją samą, a ona zostawiła go samego. 
Trochę czasu zajęło im wykoncypowanie sensu tego związku - związku zupełnie dziwnego, nienormalnego, niemoralnego i destrukcyjnego. Dla nich obojga.

 
Bo nic nie wychodzi z miłości, jeśli się w nią nie angażujemy.
Nic nie pozostaje z uczucia, jeśli się go nie pielęgnuje.
Nic nie zostaje z duszy, gdy łączą się tylko ciała.
Nic nie ma sensu, jeśli nie kochasz.
Kto z miłości jeszcze nie umarł, nie potrafi żyć.

A co z tym, co umarł i już nie potrafi się pozbierać?
Co z uczuciem, które kiedyś było żarem, później płomieniem, a teraz już tylko się tli?
Co z miłością, kochany - co z prawdziwą miłością?